Już tak mam, że gdy słyszę karetkę, straż, policję (a czasem jakieś inne służby, które używają sygnałów dźwiękowych – nie odróżniam ich :D), to odmawiam „Zdrowaśkę”.
Podobnie, gdy widzę kogoś na ulicy, to zdarza się, że odczuwam chęć modlitwy za te osoby. I gdy tylko mam taką możliwość, to robię to od razu, w myślach.
I nie wiem, czy komuś jest od tego lepiej, ale…
Kiedyś jadąc tramwajem w Poznaniu, zatrzymaliśmy się na przystanku. Przez szybę zobaczyłam wtedy stojącą na chodniku kobietę ze spacerówką, w której siedział chłopiec (3-5 lat). Zaczęłam za niego odmawiać „Zdrowaś Mario” (o tym dlaczego akurat tę, a nie inną modlitwę będzie kiedy indziej) i kiedy już kończyłam, ten chłopiec podniósł głowę, spojrzał na mnie i się uśmiechnął…
Tramwaj ruszył. Dzieciak się nadal uśmiechał, a ja ze łzami w oczach kontynuowałam swoją podróż… 😀
Po raz kolejny poraziło mnie, jak wielką moc ma Bóg…