Ferie. Zatem dla mnie mały czas podsumowań…
Przepracowałam w szkole 4 miesiące i zastanawiam się dlaczego nauczyciele nie mają superwizorów tak jak psycholodzy. Brakuje mi tego kogoś, z kim mogłabym podzielić się swoimi doświadczeniami. Może zrzucić troski i zmartwienia. Uzyskać konstruktywną krytykę, podpowiedzi. Kogoś, kto pomógłby mi pewne rzeczy zrozumieć.
W sumie to u mnie tę rolę pełni Mama 😀 Tak Mamuniu – dziękuję, że jesteś :*
Gdy zaczynałam, to byłam przekonana, że dostanę jakiegoś opiekuna. Zwłaszcza, że przydzielono mi wychowawstwo. Byłam zaskoczona, gdy się okazało, że jednak nie. W sumie nadal jestem dość często zaskakiwana…
Taka sytuacja sprawia, że jestem szczególnie otwarta na wszelkiego rodzaju informacje zwrotne. Tylko, że tak naprawdę nie dostaje ich prawie wcale… Przynajmniej tak bezpośrednio.
Tyle co wyczytam między wierszami, z ust Uczniów, z Ich uśmiechów, a czasem i z „kwaśnych” min… 😀
Zatem działam trochę tak po omacku, intuicyjnie.
Choć te działania chyba się sprawdzają. Przynajmniej tak wynikałoby z ankiet, które zrobiłam na koniec pierwszego semestru.
Poddałam się ocenie jako wychowawca i jako nauczyciel wf-u. I co dość szalone – ankiety są w jakiś 99,99% pozytywne… A nawet bardzo pozytywne. Bo gdy Uczniowie mi piszą takie rzeczy…
„Uwielbiam pani grzeczność, sympatyczność. (…) Na lekcji wf i wychowawczej czuję się jak na spotkaniu z przyjaciółmi. Można o wszystkim porozmawiać, jest miła atmosfera.”
„Ma pani dobre serce i jest pani dobrym człowiekiem.”,
„Pani Kasia jest super wytrzymała :)”,
„Jest pani dobra”
„Dzięki pani polubiłam wf. Nie wiedziałam, że może być tak fajny. (…) Pani mnie motywuje do ćwiczeń. Pani zajęcia są bardzo kreatywne i przyjemne. (…) Z panią jest dużo ciekawych zabaw.”
„Podoba mi się pani charakter i osobowość. Nie zmieniałabym nic.”,
„Jest pani miłą, sympatyczną osobą, która z mojego punktu widzenia lubi pomagać ludziom. Angażuje się pani w życie klasy. Prowadzi pani fajne lekcje wf (…). Myślę, że można mieć do pani duże zaufanie. Ma pani ogromne poczucie humoru co powoduje, że lubię przebywać w pani towarzystwie.”
„Bardzo panią lubię ;)”
I gdy dodamy do tego, że Dzieciaki twierdzą, że nie mam słabych stron to… po prostu się rozpływam 😀
Oczywiście z przymrużeniem oka.
Mam świadomość swoich słabych stron, a tych, których jestem nieświadoma jest pewnie jeszcze dużo więcej…
W każdym razie, by nie popaść w pychę i samozachwyt często modlę się o pokorę i dystans do tego wszystkiego…
Bo nauka mówi, że jedną z podstawowych potrzeb człowieka jest potrzeba uznania. Psycholog Zygmunt Freud nazywał to „chęcią bycia wielkim”, a filozof John Dewy bardziej dosadnie „żądzą bycia ważnym”.
I tak się czasem zastanawiam sama nad sobą. Wydaje mi się, że nigdy jakoś szczególnie nie zależało mi na tym, by być w centrum, w blasku fleszy i reflektorów (wręcz jako introwertyk raczej unikam takich sytuacji). Ale z drugiej strony potrzebuję tej pozytywnej informacji zwrotnej, by wiedzieć, że to co robię ma sens.
Od jakiegoś czasu moim największym marzeniem jest, by wnosić wartość do życia innych ludzi, by swoim życiem, przybliżać innych do Boga lub mówiąc bardziej górnolotnie – by żyć na chwałę Boga. I wiem, z psychologicznego punktu widzenia te marzenie jest tak ogólne, że nie ma prawa się spełnić. Ale konkrety i sposoby realizacji tego pragnienia pozostawiam Bogu. Na szczęście dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych 😉