Taka sytuacja…
Sis: Co chcesz na urodziny?
Ja: Nie wiem.
Sis: Jak zwykle… Mogłabyś się określić.
Po kilku dniach.
Ja: Wiem! Bo widziałam takie fajne kredki akwarelowe. To mogę je chcieć.
Sis: Ty słyszysz siebie..?! Ja ci tylko przypomnę, że kończysz DWADZIEŚCIA osiem lat. DWADZIEŚCIA osiem, nie osiem. Weź się ogarnij…
Więc ostatecznie musiałam zmienić swój prezent na bardziej zadawalający obdarowującego (taki paradoks…), ale… kredki i tak sobie kupiłam ;P
A na 50-tkę (o ile dożyję…) zażyczę sobie jakiś wypad do Disneylandu. A co! 😀 Choć nie. Takie rzeczy mnie nie kręcą. Wolałabym pewnie jakieś szkolenie, albo pakiet startowy na (ultra?)maraton 😀
Bo żyjemy dopóki żyje w nas dziecko, potem już tylko wegetujemy…