Przejdź do treści

MARATON – powody…

Jakiś miesiąc temu, na jednej z lekcji wf-u dostałam sygnał (choć niebezpośredni), że zbyt wiele czasu poświęcam jednej z Uczennic. Dało mi to do myślenia. Od tamtej pory podświadomie szukałam sposobu, w jaki mogłabym pokazać WSZYSTKIM swoim Dzieciaczkom, że są dla mnie TAK SAMO WAŻNI. Bez wyjątku.

Kilka dni później miałam zjazd z podyplomówki. Odkąd uczę w szkole, najczęściej jeżdżę nocnym pociągiem do Sopotu. Tym razem miało być podobnie. Gdyby nie fakt, że… pomyliłam godziny pociągów. Już wchodząc na peron coś mi się nie podobało – ludzie szli w zupełnie innym kierunku, niż „powinni” 😀 Sprawdziłam bilet i okazało się, że pociąg był 23:30, a nie 23:40. Także ten… – come back to home. Następny miałam coś koło 5 rano. Ale to oznaczało, że spóźnię się na co najmniej połowę sobotnich zajęć. Cóż, innego wyjścia nie było.

Ale tu czas, na coś pozytywnego – moje przekonanie, że Bóg z każdej sytuacji wyciąga dobro….

Z racji tego, że nie było mnie jak się wszyscy przedstawiali, to prowadząca – Magda Sołtys, podeszła do mnie i w przerwie zamieniłyśmy pare zdań. Zdań, które dobrych kilka dni we mnie „pracowały”… Zaproponowała mi bowiem start w Orlen Warsaw Marathonie. Od dawna marzyłam o tym właśnie maratonie (podobnie jak jeszcze marzy mi się Cracovia Marathon – ale to melodia przyszłości 😉 ). W dodatku już podczas rozmowy z Magdą, zaczęła w głowie mi świtać myśl, żeby pobiec dla moich Cudaków…

Już na spokojnie, w trakcie dalszych zajęć obliczyłam na komórce (tak, bo po co pomyśleć samemu… :D), że 42 km podzielić na 14 (tylu mam Uczniów w swojej klasie), daje 3 km na osobę. Nie dla kogoś 5, a dla innego 1 km. Dla wszystkich po równo 3 km. To było to!

Musiałam jeszcze tylko jakiś tydzień przekonywać siebie, że moje ciało da radę na spontanie przygotować się do maratonu w… jeden miesiąc. Ostatecznie napisałam do Magdy, załatwiłyśmy wszystkie formalności i tak oto już w tę niedzielę (24.04.) będę ciumciać po ulicach Warszawy…

I tak na koniec – a co, gdybym jednak zdążyła na ten pociąg i była od początku na zajęciach? Czy wtedy, też doszłoby do tej rozmowy z Magdą…?
Nie wiem.
Wiem tylko, że dziękuję Bogu, za to jak z każdego pozornego „zła” wyciąga dobro… I pięknie działa w moim życiu…

OWM

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *